Cześć!
Zapraszam Was do przeczytania mojego podsumowania 4 rundy mistrzostw Europy FIA ERC- 50 edycji Rajdu Barum.
Po bardzo udanym początku sezonu wielkimi krokami zbliżał się Rajd Barum. Pierwsza z tegorocznych imprez, na której nie miałem pełnego doświadczenia z przeszłości. W 2019 roku, pojawiliśmy się na starcie, natomiast przejechaliśmy tylko 4 odcinki specjalne, a na OS5 mieliśmy wypadek- chyba jeden z najpoważniejszych i ostatni w naszej historii. To podświadomie budziło we mnie respekt do tego rajdu. Wiedziałem, że będziemy musieli wykazać się debiutując na około 70% odcinków specjalnych. Dodatkowo w przeszłości właśnie na wymagającym, podbijającym, wąskim i bardzo zmiennym asfalcie notowaliśmy największe straty- a dokładnie taki właśnie jest Rajd Barum. Te wszystkie elementy powodowały, że czułem jak dużym wyzwaniem będzie znalezienie się na mecie.
Nie bez powodu o Rajdzie Barum mówi się, że jest to jeden z najbardziej wymagających rajdów asfaltowych na świecie. Myślę, że wynika to z wykorzystania tych samych odcinków od lat, na których asfalt w wielu miejscach przypomina już bardziej szuter. To, że są to cały czas te same odcinki powoduje, że lokalni zawodnicy pokonują je często 10, 15 lub 25 raz z rzędu. Taka wiedza o odcinkach sprawia, że poziom sportowy nawet trochę wolniejszych kierowców na tych trasach stoi na wysokim poziomie. Organizatorzy starają się dodatkowo tak skonfigurować trasę i harmonogram, aby poziom trudności sięgał zenitu i gdy połączymy to wszystko razem mamy bardzo skomplikowane zawody, w których tak trudno odnaleźć się debiutantom.
Jednakże ja przed Barumką porzuciłem analizowanie trudności rajdu. Po dobrych wrażeniach z początku sezonu podszedłem do tego rajdu jak do każdego kolejnego. Trudne odcinki starałem się rozłożyć na fragmenty, tak aby nie przytłaczała mnie myśl, że są dla mnie nieosiągalne. Z mojego punktu widzenia były 2 rodzaje odcinków- te normalne, trochę prostsze do zrozumienia, na których łatwiej było utrzymać sprinterskie tempo- np. Komarov, Brezova, Halenkovice, Biskupice. I te drugie, kluczowe, wymagające odcinki, które miały bardzo dużo pułapek, w szczególności czekających na tych mniej doświadczonych kierowców- odcinek kwalifikacyjny (fragment OS Majak), Hostalkova (Semetin połączony z fragmentem Trojaka), Pindula i Majova.
Od początku rajdu byłem bardzo pozytywnie zaskoczony naszymi możliwościami. Odcinek kwalifikacyjny naprawdę należał do tych wymagających i trudnych dla mnie- połowa odcinka to była wąska, szybka droga z głębokimi cięciami w błocie. My praktycznie od razu byliśmy w tempie czołowych zawodników i to był powód do radości. Pozwoliło nam to wybrać 4 pozycję na starcie, więc podczas pierwszych przejazdów droga była dla nas w miarę czysta, a większość wypadków działa się za nami, więc nie mieliśmy przerywanych odcinków, co było dla mnie ważne w kontekście zebrania doświadczenia.
Gdy dojechaliśmy do mety OS2 Brezova w tempie 0,26 s./km (+3,4 s.) wolniejszym od zwycięzcy odcinka Jana Kopeckiego poczułem również dużą radość. To był dla mnie kolejny tegoroczny sygnał, że wraz z Szymonem idziemy naprawdę we właściwym kierunku. Dodam tylko, że debiutując na tym odcinku w 2019 straciliśmy do Jana Kopeckiego 1,07 s./km. (+16,6 s.). W tamtym momencie trochę żałowałem, że w 2019 zabrakło nam wyczucia i nie dojechaliśmy do mety, bo wiedziałem, że dzięki tamtej wiedzy moglibyśmy walczyć naprawdę wysoko już teraz. Nie ekscytując się jednak nadmiernie pojedynczymi odcinkami skupialiśmy się dalej na tym, aby bezpiecznie i na ile szybko potrafimy dojechać tym razem Rajd Barum do mety.
Na kolejnych odcinkach czułem, że jesteśmy we właściwym miejscu. Tak naprawdę przez cały dzień aż do OS8 w pełni spełnialiśmy nasz plan. Wiedzieliśmy, że drugi, nocny przejazd odcinka Pindula będzie stanowił wyzwanie. Start do odcinka był w ciemnym lesie, na błotnistej drodze, świeżo po opadach deszczu. Na starcie jeszcze 20 minut przestoju. W powietrzu delikatna mgła- sceneria gotowa, żeby nagrywać horror. Powiem Wam jednak, że to mnie jakoś nie przytłoczyło. Dość dobrze i długo wcześniej wyobrażałem sobie jaki nastrój będzie panował na starcie tego odcinka i ruszając czułem się dobrze.
Około 8 kilometrów odcinka to była jednak jazda po błocie zmieszanym z asfaltem, które dość trudno było mi rozgraniczyć na oko- fragmenty asfaltu, były przyczepne i można było cisnąć, podczas gdy podobnie wyglądające fragmenty w cięciach z błotem były bardzo śliskie. Niestety- zmienność przyczepności i duże cięcia z ostrymi rantami asfaltu na tyle mnie przytłoczyły, że nawet w miejscach, gdzie powinienem oczyścić głowę i wykorzystać należycie opis i wiedzę byłem nadmiernie uważny. Jazda nie była pewna, traciliśmy również we fragmentach, na których mieliśmy umiejętności, żeby pojechać szybko. W tak dużej stracie nie było winy niczyjej poza moją jazdą. Opis nie był perfekcyjny, w wielu miejscach, gdzie nie sądziłem, że zawodnicy będą cięli było błoto, a mi brakuje jeszcze doświadczenia jak umiejętnie wjeżdżać w niektóre cięcia ograniczając ryzyko kapcia do minimum.
Dużo pracuję nad tym, aby być zawsze dobrze przygotowany do rywalizacji, mocny mentalnie i wierny swojej strategii i taktyce. Tutaj wypadłem niestety z dobrego samopoczucia. Kiedyś takie sytuacje zdarzały mi się częściej- tym razem był to pierwszy raz w tym sezonie. Postaram się i będę robił co w mojej mocy, aby ograniczać takie straty tempa i pewności. Na pewno też wiedza, którą zdobyliśmy pomoże i jestem przekonany, że odkryliśmy wiele tajemnic Pinduli i nasze możliwości nie zostały w pełni pokazane.
Co najważniejsze- od samego rana w niedziele wróciliśmy do tempa. Pierwszy przejazd Halenkovic z dobrym czasem na mecie. Kolejne również, choć pod koniec rajdu starałem się patrzeć na całość rywalizacji z uwagą i świadomością naszych całorocznych celów.
50 edycja Rajdu Barum była dla nas wyjątkowa. Z jednej strony to był nasz drugi start, ale ja czułem się w wielu momentach jak debiutant. Przez większość rajdu wieźliśmy ze sobą dwa koła zapasowe, nie podejmowaliśmy nadmiernego ryzyka, realizowaliśmy nasz plan. Z jednej strony moglibyśmy powiedzieć, że w ten sposób nie jechaliśmy tak szybko jak potrafimy- z drugiej jednak jest to chyba jeden z najbardziej niewdzięcznych rajdów dla tych, którzy naciskają i jadą na limicie. Nie bez powodu Mistrz Jan Kopecky wygrał ten rajd po raz 10, a gdy wspominam większość poprzednich edycji, zazwyczaj byli kierowcy, którzy jechali od niego szybciej, natomiast tylko do czasu. Tak było również i tym razem. W tym miejscu chciałbym bardzo pogratulować naszym rajdowym przyjaciołom- Erik Cais i Jindřiška Žáková. Erik wszedł w miniony weekend na pewien poziom geniuszu, który rzadko jest osiągany przez kierowców. Jechał swój rajd koło domu, po zwycięstwo na które zasłużył swoim tempem jazdy. Jednakże ten sport jest odrobinę bardziej skomplikowany. Na ostateczny sukces sportowy składa się wiele czynników. Prędkość jest najważniejszym z nich, ale z drugiej strony tylko jednym z kilku. Jedno dla mnie jest pewne- Erik Barumkę jeszcze wygra- musimy poczekać po prostu jeszcze chwilę.
I tak oto zakończyliśmy Rajd Barum na 1 miejscu w klasyfikacji juniorskiej Michelin Talent Factory i 5 miejscu w klasyfikacji generalnej rajdu. Na półmetku sezonu nasze wyniki wyglądają dobrze, choć wiem, że nie są w pełni adekwatne do mojego poziomu doświadczenia i stabilności, które cały czas się zwiększają.
Jedno jest pewne- przeżywam swój najlepszy rok rajdowy, nie wysiadam od połowy maja z rajdówki i wraz z moim wspaniałym zespołem jesteśmy liderami Mistrzostw Polski i viceliderami Mistrzostw Europy. Cieszę się z tego tu i teraz, bo to dla mnie wielka duma.
Jedziemy dalej w kierunku marzeń z niegasnącą pasją. Trzymajcie mocno kciuki, a ja postaram się jak najlepiej przygotować do kolejnych wyzwań, o których już niebawem!
Pozdrawiam Was,
MikoMarczyk