Cześć!
Zapraszam Was do przeczytania mojej relacji z 5 rundy Mistrzostw Europy- Rajdu Azorów.
Przygotowując się do tego sezonu wiedziałem, że Rajd Azorów będzie dużym wyzwaniem. Zupełnie inny rodzaj szutrów, trasy doskonale znane przez zawodników startujących w Mistrzostwach Europy i fakt, że zawodnicy debiutujący w tej imprezie zazwyczaj mieli problemy z uzyskaniem dobrego wyniku na mecie- taka mieszanka wskazywała na to, że do Rajdu Azorów trzeba podejść z uwagą i próbować rozpracować go krok po kroku.
Wiedziałem również już 2 tygodnie temu, decydując się na start w Rajdzie Śląska, że to będzie bardzo wymagający obóz rajdowy. Nie tylko 2 rajdy w 2 tygodnie, ale jeden z nich na nawierzchni asfaltowej, a następnie krótkie testy i rajd szutrowy.
Odcinki na Rajdzie Azorów trudno sklasyfikować jako jedną kategorię. Na wyspie o szerokości około 60 kilometrów znajduje się wiele typów szutrowej nawierzchni i charakterystyk tras. Walczyliśmy głównie na 3 długich odcinkach specjalnych- Graminhais 24 km, który był dość stabilny przyczepnością, połowa długości odcinka to szybsze, szersze zakręty, a połowa to dość szeroka sekcja ciasnych zakrętów w lesie. Następnie Tronqueira 22 km, którą pokonywaliśmy w około 18-19 minut. Ponad 100 bardzo podobnych do siebie zakrętów w ciasnym i ciemnym lesie pokonywanych na 1,2 i czasami 3 biegu. Na koniec partia szybkiego spadania w dół. Odcinek trudny do zrozumienia i bardzo zmienny rytmem. Pogoda zmieniała się na każdym z odcinków kilkukrotnie i gdy tylko padał deszcz to było OK, natomiast widoczność mocno ograniczała mgła, która miejscami zmniejszała widzenie do około 30 metrów. To bardzo charakterystyczne dla Mistrzostw Europy, że w ramach jednego odcinka trzeba przejechać fragmenty powoli z wielką uwagą, żeby dosłownie 2 zakręty dalej wykorzystać lukę np. we mgle i pojechać maksymalnym tempem.
3 odcinek to słynny Sete Citades, który porównałbym do Rajdu Barum i odcinka Semetin, tylko, że na szutrze. Duże skoki pomiędzy szybkimi, ciasnymi zakrętami i przejeżdżanie na centymetry od skał. I tak przez 17 minut jazdy. Wielka przygoda, żeby pozostać na drodze, właściwie ocenić wszystkie niebezpieczeństwa i przycisnąć tam gdzie to możliwe.
Już na wtorkowych testach zobaczyłem, że opis rajdowy i moja szutrowa wizja drogi z naszych Polskich, Litewskich i Łotewskich szutrów wymaga korekt. Nie ma miejsca na półmetrową nonszalancję na wyjściu z zakrętu i układanie auta w pełnej szutrowej pozycji. Na Azorach trzeba mieszać style jazdy, wyjątkowo dobrze oceniać na zapoznaniu potencjał przyczepność danych zakrętów oraz to jak wpływa na rajdówkę to, że jedziemy z górki lub pod górkę. Podjąłem decyzję przed zapoznaniem, że muszę być uważny i ewentualnie trochę bardziej defensywny niż zbyt optymistyczny podczas tworzenia opisu rajdowego. Wiedziałem, że na tym poziomie wiedzy i doświadczenia niestety nie skonstruuję perfekcyjnego opisu i czułem, że potrzebuję przejechać ten rajd, żeby dowiedzieć się więcej i pewne rzeczy ułożyć sobie w głowie.
Jeżeli chodzi o tempo jazdy wykazaliśmy się szybkimi postępami i już na bardzo ważnym odcinku kwalifikacyjnym zanotowaliśmy 4 czas, będąc 0,1 sekundy za Andreasem Mikkelsenem. Samą technikę jazdy przyswajałem dość szybko, natomiast w rajdach samochodowych nie wygrywają najszybsi kierowcy jednego krótkiego odcinka pokonywanego kilka razy, a Ci którzy w pierwszym przejeździe rajdowym są w stanie jechać blisko limitu całe rajdowe odcinki. I na to niestety podczas Rajdu Azorów gotowi nie byliśmy.
Zaskakująco dobrze pojechaliśmy kilka odcinków pierwszego dnia kończąc dzień tak naprawdę z imponującym wynikiem z mojej perspektywy na poziomie 0,6 s./km do ówczesnego lidera rajdu- Daniego Sordo. Jednak już po tym dniu byłem lekko zmęczony wszystkim co się działo. Czułem, że nie jestem w pełnej kontroli zdarzeń, za dużo rzeczy mnie zaskakuje, nie jestem zawsze we właściwej linii jazdy i miałem świadomość, że wskazana jest podwyższona uwaga. Cały 1 dzień korzystałem również z bardzo dobrej 25 pozycji na starcie, która gwarantowała według mnie podwyższoną przyczepność.
Kończąc rywalizację 1 dnia na 6 miejscu, 2 dnia startowaliśmy do odcinków jako 5 auto na drodze. Niestety jednak Aleksiej Lukyanuak złapał od razu 2 kapcie i byliśmy tak naprawdę 4 autem na drodze. Odcinki były przez to bardziej śliskie, co za tym idzie bardziej wymagające. Powtarzalnie również widzę, że podczas czyszczenia drogi moja prędkość nie jest taka jakbym chciał, ponieważ ciężko mi trafnie ocenić potencjał przyczepność. Dość szybko z rywalizacji wypadł również Erik Cais z Jindriską i zostaliśmy na 5 miejscu ze stratą ponad minuty do 4 miejsca i przewagą ponad minuty nad 6 miejscem.
Myślę, że najważniejszym wnioskiem jest konieczność większej pracy nad opisem rajdowym, który na tego typu szutrowych trasach wydaje się być zbyt szczegółowy, co nie ułatwia zrozumienia go, a ilość informacji nie pomaga wcale w odnalezieniu właściwej linii jazdy. Dodatkowo zmęczenie, które występuję podczas tak dużej ilości zaskoczeń i chęci do szybszej jazdy spowodowało, że pod koniec sobotniego dnia nie miałem świeżości, koncentracji i właściwej percepcji, żeby próbować jechać blisko limitu. Tutaj myślę, że miało również znaczenie 9 dni rajdowego maratonu z rzędu.
Rajd zakończyliśmy na 5 miejscu w klasyfikacji generalnej i 2 miejscu w Michelin Talent Factory- patrząc na listę zgłoszeń po raz kolejny w tym sezonie wziąłbym taki wynik w ciemno. Rajd wygrał aktualny lider Mistrzostw Świata WRC2 i lider Mistrzostw Europy FIA ERC Andreas Mikkelsen- on na Azorach debiutował w 2010 roku zajmując 4 miejsce ze stratą 1,39 s./km do zwycięzcy. My zanotowaliśmy ostateczną stratę 0,92 s./km do 1 miejsca, więc biorę to jako dobry prognostyk
Tak daleko od Was, naszych kibiców jeszcze się nie ścigałem. Jesteśmy 5000 km od Polski, na Oceanie Atlantyckim, a Wasze wsparcie czuliśmy w 100% tak jakbyście byli tutaj niedaleko!
Pozdrawiam Was serdecznie i jesteśmy w kontakcie!
MikoMarczyk